Nie musisz mieć hektarów ziemi, aby cieszyć się własnym, jadalnym ogrodem leśnym! Wystarczy kilkadziesiąt metrów kwadratowych w pobliżu rynny odprowadzającej wodę z dachu na pobliski trawnik.
Spis treści
- Dlaczego to takie ważne, aby najpierw przyjrzeć się wodzie?
- Co na to przepisy Prawa Wodnego?
- Ogród deszczowy w Nowym Mieście nad pilicą
- Przemyślane zarządzanie wodą w permakulturze.
- Zaczynamy liczyć!
- Ile wody rocznie spada nam z nieba?
- Co można posadzić w ramach gildii roślinnych miniaturowego, jadalnego ogrodu leśnego?
- Bioróżnorodność to podstawa odporności każdego ekosystemu!
Dlaczego to takie ważne, aby najpierw przyjrzeć się wodzie?
Woda jest niezbędna do życia. Przypominają nam o tym fakcie przypływy mas gorącego i zwykle suchego powietrza okołozwrotnikowego i towarzyszące im fale upałów. Wszystko wtedy więdnie i wysycha. Trawniki zamieniają się w suche dywany martwych roślin, przybierające monotonny, słomkowy kolor, a na drzewach żółkną liście.
Patrząc na globalną skalę, wody zaczyna brakować, a dodatkowe dysproporcje w dostępie do czystej wody pitnej potęgowane są przez zmiany klimatyczne oraz ograniczenia w dostępie do rozwiązań sanitarnych i technologii umożliwiających racjonalne gospodarowanie tym cennym zasobem. W Polsce coraz częściej borykamy się z okresowymi niedoborami wody i, co może być paradoksalne, z jej czasowym nadmiarem. Tu pojawia się też kolejny bardzo kluczowy czynnik związany z gospodarowaniem wodami opadowymi. Jest nim stopień uszczelnienia powierzchni.
Lubimy, gdy wszystko jest wyasfaltowane lub pokryte betonem, ale czy takie upodobanie nie jest dla nas zgubne? Duże aglomeracje miejskie nie są w stanie sprostać wymaganiom, jakie stawia przed nimi dość chwiejna przyszłość klimatyczna. Długotrwałe susze wiążą się coraz częściej z niedoborem wody i zakazem wykorzystywania wody sieciowej do nawadniania terenów zielonych. Beton i asfalt, oprócz tego, że tworzą nieprzepuszczalne dla wody bariery, generują również efekt wyspy ciepła. To sprawia, że temperatura powietrza w miastach jest często dużo wyższa niż ta panująca na obszarach niezabudowanych, powietrze charakteryzuje się niższą wilgotnością i wyższą zawartością lotnych zanieczyszczeń oraz alergenów.
Potęguje to również silniejsze parowanie wody z terenów zielonych, te zaś pozbawione wody zamieniają się w suche pustynie, a obumierająca wegetacja przestaje pełnić swoje funkcje ekosystemowe (m.in. generatora opadów – pyłki roślin oraz zarodniki grzybów i bakterie żyjące na blaszkach liściowych wysokich drzew stanowią jądra kondensacji i przyspieszają powstawanie chmur deszczowych). Mniej opadów, niedobory wody, długotrwałe susze, obumierająca roślinność – to wszystko sprawia, że gleba na terenach zurbanizowanych traci swoje zdolności do magazynowania wody.
Potem przychodzą gwałtowne, krótkotrwałe nawałnice przynoszące intensywne opady, a zasklepiona gleba nie przyjmuje nadmiaru deszczówki, tworzy się potężny odpływ powierzchniowy, którego systemy kanalizacji burzowej i ogólnospławnej nie są w stanie przyjąć. Konsekwencją są podtopienia, a co za tym idzie, zniszczenia i kosztowne naprawy.
Czy dostępne są jednak rozwiązania, które mogą pomóc nam rozwiązać większość problemów z wodą? Są i należy je wdrażać, zaczynając od swojego przydomowego ogrodu. Jednym z takich rozwiązań są jadalne ogrody leśne zasilane deszczówką, zwane często ogrodami deszczowymi. Takie ogrody pozwalają na rozwiązanie problemu nawadniania upraw oraz jednoczesnego, okresowego nadmiaru deszczówki, którą są w stanie zmagazynować w glebowej gąbce.
Co na to przepisy Prawa Wodnego?
Przepisy i wymogi określające warunki przechwytywania i gromadzenia wody deszczowej są dosyć jednoznaczne. Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, każde gospodarstwo domowe ma obowiązek odprowadzenia wód opadowych do kanalizacji deszczowej lub ogólnospławnej oraz możliwość odprowadzenia takiej wody również na teren własnej działki.
W tym ostatnim przypadku pod żadnym pozorem nie dopuszcza się, aby nadmiar wody deszczowej odpływającej z nieprzepuszczalnych powierzchni naszej posesji przedostawał się na posesje sąsiednie lub na ulice. Odprowadzanie wody opadowej na obszary zielone jest oczywiście bardzo korzystne dla działki, ale w sytuacji, gdy zakrywamy duże powierzchnie wokół domów i innych budynków nawierzchniami utwardzonymi (asfalt, beton), wsiąkanie wody w glebę staje się utrudnione, a czasem nawet niemożliwe.
Nadmiar wody to także ryzyko zawilgocenia fundamentów oraz ścian budynków, a także lokalnych podtopień i zalewania piwnic. Można się przed tym uchronić, wprowadzając jadalne ogrody leśne zasilane deszczówką, które są w stanie zmagazynować olbrzymie ilości nadmiarowej wody deszczowej, przefiltrować ją i stopniowo wprowadzać do głębokich partii gleby, regenerując przy okazji lokalne zasoby wód gruntowych.
Jeżeli zlokalizujesz swój jadalny ogród leśny w pobliżu odpływu wody deszczowej z rynny i zadbasz o zbudowanie grubej warstwy glebowej gąbki, możesz zapomnieć o konieczności podlewania takiego ogrodu. Mniej pracy z podlewaniem to więcej czasu na cieszenie się obfitymi zbiorami, jakich dostarczają jadalne ogrody leśne.
Ogród deszczowy w Nowym Mieście nad pilicą
Historia ogrodu, który przedstawiam Wam na zdjęciach, zaczęła się w kwietniu 2021 roku, kiedy to zostałem zaproszony jako projektant permakulturowy i specjalista od ekohydrologii do udziału w projekcie „Kultura blisko ziemi. Ogród”. Zadanie, jakie zostało przede mną postawione, to zaprojektowanie pięciu ogrodów permakulturowych zlokalizowanych w sąsiedztwie pięciu różnych ośrodków kultury rozsianych po województwie mazowieckim.
Po kilku miesiącach przygotowań, rekrutacji potencjalnych miejsc, rozstrzygania konkursów i opracowania poszczególnych projektów, można było wreszcie ruszyć w teren i rozpocząć permakulturową transformację. Opisywany przeze mnie jadalny ogród leśny został zlokalizowany przed budynkiem Miejsko-Gminnego Domu Kultury w Nowym Mieście nad Pilicą.
Teren, który został przekazany na potrzeby transformacji, był zagospodarowany raczej w typowy sposób. Podczas pierwszych oględzin miejsca zastałem tam krótko przystrzyżony trawnik, założony na bardzo jałowej, pylastej i zbitej glebie. Nawet sam Dyrektor Domu Kultury nie dowierzał, że może tam urosnąć coś poza trawą.
Promyk nadziei pojawił się, kiedy wypatrzyłem rynnę odprowadzającą wodę deszczową z dużego dachu budynku domu kultury. Woda to życie! Trzeba ją jedynie odpowiednio ukierunkować i zmagazynować jej zasoby w miejscu, w którym miał wyrosnąć przyszły jadalny ogród leśny. W mojej głowie zrodził się pomysł na rozwinięcie „wodnej drogi”, jaką miała pokonać deszczówka odpływająca dotychczas bezproduktywnie z rynny.
Przemyślane zarządzanie wodą w permakulturze.
Permakulturowa mantra czystej wody: SLOW IT! SPREAD IT! STORE IT! SINK IT! (zasada 4S).
Slow it! – spowolnij przepływ wody w krajobrazie.
Spread it! – pozwól wodzie rozlać się po powierzchni ziemi i dotrzeć wszędzie tam, gdzie jest niezbędna do podtrzymywania życia biologicznego.
Store it! – magazynujmy jak największe ilości wody, wtedy gdy występuje w nadmiarze (np. podczas intensywnych opadów deszczu).
Sink it! – pozwólmy wodzie wsiąknąć w glebę i zasilać najgłębsze, podziemne, naturalne zbiorniki wodne współpracując przy tym z siłami natury .
Zasada 4S, zapożyczona od anglojęzycznych sąsiadów, jest przykładem godnym naśladowania. Wyraża ona zestaw reguł, które każdemu umożliwiają lepsze zrozumienie, jak przemieszcza się woda w krajobrazie, od źródła do ujścia. Grawitacja sprawia, że woda deszczowa, która spadnie na powierzchnię ziemi, przemieszcza się od najwyżej położonych w krajobrazie punktów, do tych znajdujących się najniżej. W przypadku naszego jadalnego ogrodu leśnego tym najwyższym punktem jest dach pobliskiego budynku.
Pierwsza zasada, „Slow it”, mówi, że należy spowolnić przepływ wody, wydłużając drogę, którą woda pokonuje, zanim opuści dany obszar. Podczas intensywnych opadów deszczu możemy zaobserwować, jak miliony kropel wody zaczynają wypełniać wszelkie zagłębienia w naturalnym terenie, tworząc w ten sposób kałuże. Z przepełnionych kałuż odpływająca woda zaczyna formować niewielkie strugi. Te zaś zaczynają zbijać się w większe cieki, dając początek strumieniom. Strumienie zlewają się w rzeki, a te ostatecznie wpadają do jezior, mórz i oceanów lub, w niektórych przypadkach, znikają pod powierzchnią ziemi. Na każdym z tych etapów pojawia się zjawisko erozji wodnej. Płynąca woda ma w sobie tyle energii, że potrafi wymywać, początkowo drobne, a następnie większe fragmenty podłoża, zwłaszcza podczas zjawisk powodziowych i nawałnic. Erozja wodna wypłukuje żyzne cząstki gleby, wymywa różne substancje, wnosząc je do rzek i jezior, przyczyniając się do silnej eutrofizacji (zanieczyszczenia wód i zarastania zbiorników wodnych).
Zasada druga, „Spread it”, czyli umożliwienie, by woda rozlewała się szeroko po powierzchni, pozwala ograniczyć skutki erozji wodnej. Przekłada się to na większą czystość i lepszą jakość wody, ponieważ dobrze przygotowana powierzchnia gleby zacznie działać jak naturalny filtr oczyszczający wodę.
Trzecia zasada z repertuaru 4S namawia nas do magazynowania wody. Warto ją gromadzić wtedy, gdy występuje w nadmiarze (np. w okresie intensywnych opadów deszczu lub podczas roztopów śniegu). Najlepiej magazynować wodę wysoko w krajobrazie, tak aby można ją dostarczać w miejsca, gdzie jest potrzebna, przy pomocy grawitacji. W docelowym miejscu pozwólmy jej infiltrować (czyli wsiąkać) w grunt, tak aby zasilała korzenie roślin oraz regenerowała zasoby wód podziemnych i głębinowych.
I to jest przypadek naszej mikro-zlewni i przyszłego jadalnego ogrodu leśnego zasilanego deszczówką. Woda, błyskawicznie odpływająca z dachu budynku poprzez system rynien, do tej pory wypływała silnym strumieniem, trafiając od razu na nieprzepuszczalną powierzchnię w postaci pobliskiego chodnika wyłożonego kostką betonową. Część tej wody cofała się w kierunku budynku, powodując zawilgocenie ścian i fundamentów. Wystarczyło dodać niewielki przepust (rynnę przykrytą kratką, przechodzącą przez nawierzchnię wyłożoną kostką betonową), aby umożliwić wodzie idealny odpływ i przekierować ją w całości na teren istniejącego trawnika.
Zasada czwarta permakulturowej mantry zarządzania wodą mówi także o tym, aby współpracować z siłami natury oraz innymi organizmami:
- drzewami – pozwolą nam stworzyć więcej cienia, co spowalnia proces utraty wody w wyniku zbyt intensywnego parowania;
- grzybami – to one budują podziemną, żyjącą gąbkę magazynującą wodę i transportują ten cenny zasób na wielkie odległości;
- dżdżownicami – te bezkręgowce nieustannie pracują nad zwiększeniem porowatej struktury gleby i wbudowują materię organiczną – 1g materii organicznej potrafi związać aż 8 g wody!
Powyższe zestawienie już podpowiada nam z jakich, żywych elementów składać się będzie nasz jadalny ogród leśny zasilany deszczówką.
Zaczynamy liczyć!
W rozważaniach na temat dostępnych zasobów wodnych przydatne są proste narzędzia pozwalające określić, ile wody mamy faktycznie do dyspozycji w miejscu, w którym planujemy założyć jadalny ogród leśny podpięty do rynny odprowadzającej deszczówkę z dachu. Chodzi o to, aby obliczyć, ile wody, która dociera do nas z opadów atmosferycznych, będziemy mogli przeznaczyć na nawadnianie posadzonych przez nas roślin oraz zasilanie glebowej gąbki, czyli naturalnego magazynu wody.
Tzw. uzysk wody deszczowej możemy łatwo obliczyć, korzystając z gotowych kalkulatorów oferowanych przez firmy zajmujące się instalowaniem systemów do gromadzenia deszczówki. Przejdźmy zatem do prostego ćwiczenia, które pozwoli nam na obliczenie naszego lokalnego uzysku deszczówki.
Ile wody rocznie spada nam z nieba?
Do określenia tej wartości potrzebne nam będą dane, które następnie podstawimy do wzoru:
Qm = F * φ * q [l/rok],
w którym:
Qm – roczny uzysk deszczówki
F – powierzchnia zlewni
φ – współczynnik spływu dla danej powierzchni
q – wartość średniorocznego opadu
Powierzchnią naszej zlewni może być powierzchnia dachu budynku, z którego łapać będziemy deszczówkę.
F = a * b,
gdzie a – długość dachu; b – szerokość dachu.
Współczynnik y możemy odszukać w tabelach opracowanych na potrzeby szacowania spływu z różnych pokryć dachowych. Wartość średniorocznego opadu q dla danej lokalizacji odczytujemy z map Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
W przypadku budynku domu kultury w Nowym Mieście nad Pilicą powierzchnia dachu z której możemy zebrać deszczówkę wynosi 250 m2. Dach pokryty jest blachą (y=0,9), przy średniorocznej wartości opadów na poziomie 600 mm, uzyskamy:
Qm = 250 x 0,9 x 600 [l/rok] = 135000 [l/rok] = 135 [m3/rok]
Projektując założenie jadalnego ogrodu leśnego, skupiłem się na tym, aby złapać i równomiernie rozprowadzić deszczówkę po całej powierzchni przyszłego ogrodu oraz rozwinąć powierzchnię czynną glebowej gąbki węglowej, umożliwiając magazynowanie nadmiaru wody w gruncie. Aby to osiągnąć, wybrałem proste, ale bardzo skuteczne rozwiązanie — idealnie wypoziomowane rowy rozprowadzające wodę. Kształt i głębokość rowów dopasowałem do wielkości przyszłego ogrodu i rodzaju podłoża zastanego na miejscu podczas pierwszej wizyty terenowej. Głębokość 30 cm okazała się wystarczająca; najważniejsze jest, aby rowy były idealnie wypoziomowane. W tym zadaniu pomocna jest zawsze poziomnica budowlana.
Rowy “trzymające poziom” należy następnie wypełnić otoczakami wielkości dużej pięści, aby uchronić je przed zarastaniem, co zdecydowanie wydłuży ich żywotność i ułatwi swobodne przemieszczanie się wodzie. Na końcu każdego z rowów należy wykopać głębsze niecki, w których posadzone zostaną karłowe drzewa owocowe, krzewy owocowe oraz inne gatunki roślin wspierających. Po posadzeniu wybranych roślin każdą nieckę wypełniamy grubą na 30 cm warstwą zrębek z drewna drzew liściastych. Dodatkowo każdą roślinę możemy zaszczepić szczepionką grzybów mikoryzowych (odpowiednie szczepionki dopasowane do konkretnych gatunków roślin można łatwo znaleźć w internecie).
Wszystkie prace ziemne, układanie kamieni, sadzenie roślin i ściółkowanie zrealizowaliśmy przy użyciu ręcznych narzędzi, wspólnym wysiłkiem młodszych i starszych adeptów permakultury, którzy pracowali ochoczo podczas jednodniowych warsztatów. Sadzonki rosnące w bliskim sąsiedztwie pogrupowaliśmy, tworząc tzw. gildie roślin wzajemnie się wspierających. Dzięki temu uniknęliśmy zbędnej konkurencji o najważniejsze zasoby składników pokarmowych dostępnych w glebie.
Co można posadzić w ramach gildii roślinnych miniaturowego, jadalnego ogrodu leśnego?
W zasadzie ogranicza Cię jedynie wyobraźnia i dostępność sadzonek. Ja wybrałem krzewy malin, rokitnika, bzu czarnego, jeżyny bezkolcowej, oliwnika, róży owocowej, leszczyny, pigwowca i porzeczki czerwonej. Krzewy wsparte zostały kobiercem truskawek oraz parasolem szerokich liści rabarbaru malinowego. Co więcej, aby przyciągnąć owady zapylające, posadziłem aromatyczne zioła i kwiaty. Na słonecznych stanowiskach pojawiła się mięta, melisa, czosnek niedźwiedzi oraz jeżówka purpurowa.
Jadalny ogród leśny zasilany deszczówką już po pierwszym sezonie od posadzenia roślin znacznie się zmienił i przyciągnął do siebie nie tylko ludzi. Pod okapem krzewów zaczęły wić gniazda ptaki, krzątać się jeże, a kwitnące rośliny stały się istną „naturalną stołówką” dla zastępów pszczół i motyli.
Taki ogród żyje własnym życiem, nie wymaga nakładów pracy ze strony człowieka na jego utrzymanie (z wyjątkiem zbioru ziół, jadalnych kwiatów, pędów rabarbaru, orzechów laskowych, truskawek i innych owoców oraz grzybów), ponieważ opiera się prawie w całości na roślinach wieloletnich. Sadzimy je raz, a potem przez wiele lat cieszymy się obfitymi zbiorami.
Opadające jesienią liście krzewów same budują ściółkę okrywającą glebę, co przyczynia się do regeneracji i odbudowy warstwy próchnicy w jałowej do tej pory glebie. Cały ogród nawadniany jest pasywnie przez deszczówkę wypływającą z rynny podczas każdej burzy czy bardziej spokojnych opadów deszczu.
To, co kiedyś bezproduktywnie rozlewało się po betonowej kostce pobliskiego chodnika, teraz stało się najcenniejszym zasobem umożliwiającym trwały rozwój naszego ogrodu. Wystarczyło przekierować wodę z rynny prostym przepustem pod kostką, wprost do rowów nawadniających.
Bioróżnorodność to podstawa odporności każdego ekosystemu!
Często jestem pytany o to, jak sobie radzić ze szkodnikami, które mogą pojawiać się w takich jadalnych ogrodach leśnych. Zawsze powtarzam wtedy, że najważniejszą bronią w „walce” z nieproszonymi gośćmi jest obserwacja i cierpliwość.
Gdy na młodych pędach roślin pojawią się mszyce, zamiast wytaczać „ciężkie działa”, poczekaj cierpliwie, aż pojawią się larwy biedronek i złotooki. Wysoka bioróżnorodność siedlisk i roślin w takim ogrodzie przyciąga jak magnes przeróżne owady drapieżne i wielu innych sprzymierzeńców ograniczających niemalże do zera szanse na wystąpienie inwazji szkodników mogących zagrozić istnieniu takiego ogrodu.
Ptaki, jeże, ropuchy, jaszczurki, pająki, biedronki, modliszki i inne drapieżne owady chronią rośliny i cały jadalny ogród leśny przed atakami szkodników. Nie bez znaczenia jest też obecność dżdżownic oraz grzybów mikoryzowych, zaszczepionych pod korzenie podczas sadzenia roślin.
Dżdżownice poprawiają warunki powietrzno-wodne w glebie i odbudowują zawartość próchnicy w całym profilu glebowym. Grzyby mikoryzowe są znane z tego, że zapuszczają swoje strzępki (nitkowate fragmenty podziemnej grzybni) na duże głębokości, skąd poprzez rozkład skały macierzystej transportują do wierzchnich warstw gleby wodę i sole mineralne.
Obecność wody, tlenu oraz minerałów w sąsiedztwie korzeni naszych ulubionych sadzonek przekłada się na podwyższoną odporność roślin na choroby i ataki szkodników.
Mam nadzieję, że zachęciłem Cię do założenia jadalnego ogrodu leśnego nawet w sytuacji, gdy masz do dyspozycji jedynie kilkadziesiąt metrów kwadratowych powierzchni. Jeżeli macie jakieś pytania dotyczące projektowania, zakładania i prowadzenia jadalnych ogrodów leśnych zasilanych deszczówką, piszcie śmiało w komentarzach pod tym wpisem.
Koniecznie zobaczcie także mój film na YouTube, gdzie oprowadzam po deszczowym ogrodzie leśnym w Nowym Mieście nad Pilicą. Zobaczycie, jak wygląda na koniec lata, w trzecim roku od posadzenia!